Dom, który oglądała był większy od ich obecnego. Miał dwa piętra i ogromne podwórko z basenem, ogródkiem i widokiem na ocean. Na parterze znajdowała się kuchnia, jadalnia, salon, WC, łazienka dla gości i spory hol w którym były schody. Na górze natomiast pięć pokoi, każde z łazienką. Melanie nie była z tego zadowolona. Dla nich starczyło by cztery. Dla mamy i Toma, dla niej, dla Amy i dla Samanthy, gdy przyjedzie. Wiedziała, że ten piąty jest prawdopodobnie dla nowego dziecka mamy i Toma. Zdenerwowana zamknęła laptopa i położyła go na stoliku przy łóżku. Jutro mają samolot do Miami. Lot będzie trwał kilka godzin. Nie wiedziała czego ma się spodziewać w nowym miejscu. Nowa szkoła, nowi ludzie. Bała się tego wszystkiego. Czy da sobie radę?
- Melanie skarbie! Chodź na obiad! - Elizabeth krzyczała z dołu. Ostatni obiad w starym domu. Melanie nie chętnie podniosła się z łóżka i zeszła na dół. W kuchni byli Elizabeth, Amy i rozmawiający przez telefon Tom. Jedzenie już na nią czekało. Usiadła więc i zaczęła jeść razem z resztą. Gdy Tom skończył rozmowę, dosiadł się do stołu.
- Dokumenty są już na miejscu. Do jednostki mam jechać zaraz po przyjeździe. Nasze rzeczy będą tam jutro rano. Ekipa będzie na Ciebie czekać. Odbierzesz je i zapłacisz resztę pieniędzy. Dziewczynki szkołę zaczynają od poniedziałku. Znalazłem dla Ciebie odpowiednią redakcję, ale sama zadecydujesz czy złożysz tam papiery. - Tom spojrzał na Elizabeth, ta posłała mu uśmiech i złapała go za dłoń.
Melanie spojrzała na nich. Elizabeth była uśmiechnięta, jej karmelowe oczy od dawna nie świeciły się w taki sposób. Zauważyła, że w podobny sposób patrzyła na jej ojca. Poczuła nieprzyjemne ukłucie w sercu. Czy naprawdę jej matka pokochała innego faceta. Dziewczyna zamarła w bezruchu. Spuściła wzrok i zamyśliła się nad tą całą sytuacją. Choć minęło sporo lat od śmierci ojca, wspomnienia wciąż do niej wracały. Czy to możliwe, że matka zapomniała o jej ojcu? Czy naprawdę miała zamiar, żyć tak jakby ojca nigdy nie było? Z zamyślenia wyrwał ją czyjś dotyk. Gdy się ocknęła zrozumiała, że cały czas patrzyła się na splecione ręce Elizabeth i Toma. Zrobiło się jej głupio.
-Wszystko w porządku skarbie? - Elizabeth patrzyła ciepło na córkę.
- Tak, tak, wszystko ok. Zamyśliłam się tylko. - mruknęła w odpowiedzi, chciała szybko zmienić temat. - Mamuś o której mamy jutro samolot?
- O 10 rano. Musimy szybko wstać, zabrać resztę rzeczy i dojechać na lotnisko. - powiedziała kobieta spoglądając na Toma.
- Powinniśmy wstać około 7 rano. Musimy być na miejscu około 9. A nie wiadomo czy nie będzie korków. - odparł kończąc swoją porcję obiadu.
Melanie dokończyła swoją porcję, po czym wstała i poszła do swojego pokoju. Rzuciła się na łóżko i patrzyła w sufit. Leżała tak z dobrze pół godziny, aż usłyszała pukanie do drzwi. Zza drzwi wychyliła się Elizabeth.
- Można? - kobieta nie czekając na odpowiedz córki, weszła od razu do pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Melanie podniosła się na łokciach i usiadła robiąc miejsce dla swojej matki. Kobieta usiadła na łóżku obok córki i wpatrywała się w nią. Dziewczyna podniosła wzrok i spojrzała na matkę.
- Co? - zapytała zdziwiona.
- To ja się pytam "co?", dzisiaj na obiedzie byłaś jakaś dziwna. Co się stało?
Melanie westchnęła.
-Sama nie wiem. Jakoś, nie mogę się przyczaić do faktu, że od jutra już tu nie będziemy mieszkali.
- Damy sobie radę, zobaczysz. Wszystko będzie dobrze.
- No tak, ale ... Sama wiesz, nie jestem przyzwyczajona do zmian. Lubię, rzeczy takimi jakie są.
- Wiem, ja też nie przepadam za zmianami. Ale obiecuje, że są to zmiany na lepsze. Nie możemy cały czas żyć przeszłością. - Elizabeth patrzyła na córkę. Podsunęła się do niej i objęła ją ramieniem. Ta wtuliła się w matkę. Kobieta zaczęła kołysać ją jak małe dziecko. - Wiem, że tęsknisz za ojcem. Ja też za nim tęsknię. Ale zginą w słusznej sprawie. Powinnaś być z niego dumna. Kochał Ciebie, Samanthę i Amy jak nikogo na świecie. Pamiętaj o tym. To, że go tu z nami nie ma to nie znaczy, że przestał was kochać. Twój ojciec kochał to co robił. Zresztą wiesz. To, że jestem związana z Tomem wcale nie znaczy, że zapomniałam o twoim ojcu. Kochałam go i nigdy nie przestane, ale życie toczy się dalej. Pamiętaj, jeśli chcesz być szczęśliwa musisz porzucić złudzenie, że mamy wpływ na los.
Melanie uśmiechnęła się. Pamiętała to zdanie. Ojciec często je im powtarzał. Siedziały tak z matka dłuższa chwile. Gdy Elizabeth wyszła z pokoju, Melanie sięgnęła do szuflady stolika stojącego obok jej łóżka. Wyciągnęła z niego zdjęcie ojca, którego nie spakowała do kartonów. Na zdjęciu był ojciec razem z Tomem w strojach strażackich w ich remizie. Oboje uśmiechnięci i szczęśliwi. Skupiła się na Tomie. Może faktycznie jest dla niego za ostra? W końcu oboje z ojcem znali się od lat, byli przyjaciółmi jeszcze w szkole i oboje postanowili wstąpić do staży. Może on również cierpi po jego stracie. Może nawet bardziej niż ona.
Obudził ją dźwięk budzika. Podniosła głowę i spojrzała na zegarek. 7 rano. Melanie zsunęła się z łóżka i ruszyła w stronę szafy. W szafie zostały tylko ubrania, które zostawiła sobie na dzisiejszy dzień. Wszystkie rzeczy spakowali przedwczoraj aby firma zajmująca się przeprowadzka zdążyła dojechać przed nimi. Ubrała krótkie spodenki i bokserkę. Poszła do łazienki i ogarnęła się. Gdy zeszła na dół, Tom biegał po całej kuchni, cały czas rozmawiając przez telefon. Mamy i Amy nie było w domu. Melanie podeszła do lodówki. Pusto. Zapomniała, że Elizabeth pozbyła się wszelkiego jedzenia wczoraj, aby nie zostało w domu i nie zepsuło się. Tom szturchnął ją w ramię i wskazał na salon, cały czas rozmawiając. Melanie ruszyła w stronę salonu. Na stoliku leżały kartony z pizzą. Dwa puste, a dwa z jedzeniem w środku. Dziewczyna wzięła jeden, usiadła na sofę i zaczęła jeść śniadanie. Nim skończyła Elizabeth i Amy wróciły do domu. Wszyscy zaczęli pakować resztę rzeczy do walizek. O godzinie 9 byli na lotnisku a o godzinie 10 startowali. Melanie siedziała z Amy. Mała dziewczynka siedziała przy oknie. Obie spojrzały na siebie. Patrzyły tak sobie w oczy dłuższą chwilę, porozumiewawczo kiwnęły głowami do siebie i złapały się za ręce. Całą podróż spędziły w ciszy, ściskając się za dłonie. Nie chciały o niczym rozmawiać. Obie bały się nowego miejsca, nowego startu. Ale wiedziały, że ojciec, mimo iż go nie widać, cały czas jest i będzie przy nich.
***
Taki pierwszy rozdział. Mam nadzieje, że chociaż troszkę się podoba :)
Wkrótce pojawi się następny.
:)
Cóż mogę powiedzieć, a raczej napisać? Rozdział wyszedł świetnie i chyba nikt nie ma co do tego wątpliwości :) Długi, piękny, wciągający. Czekam na więcej, choć to dopiero początek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:
♥ Gizelcia
PS. Przy okazji zapraszam do siebie na: http://plaster-na-zlo.blogspot.com/ Będzie mi niezmiernie miło jeśli zechcesz zerknąć :)
Hej, zostałaś nominowana do Liebster Award :)
OdpowiedzUsuńwięcej informacji na http://www.neonowe-sznurowki.blogspot.com/
Bardzo podoba mi się to co piszesz.
OdpowiedzUsuńRozdział jest prawdziwy, czytając mam wrażenie że to było naprawdę.
Jestem ciekawa co będzie dalej. I co jeszcze wydarzy się w życiu Melani.
Pozdrawiam
Kilulu
Podobają mi się opisy akcji strażaków. Dobre są, a przy okazji przypominają te z teledysku Nickelback :)
OdpowiedzUsuńA opowiadanie wydaje się fajne.
Pozdrawiam.
http://haven-under-the-sky.blogspot.com/
http://fire-in-paradise.blogspot.com/
A jednak moja teoria, że miała zły kontakt z ojcem, poszła jak by to powiedzieć, do piachu. Chodziło, że on umarł logiczne, Sherlock'a ze mnie nie będzie.
OdpowiedzUsuńBardzo przypadł mi do gustu opis, akcji w której zginął Matt, Było to takie z lekka wzruszające :P On płonął a jego najlepszy przyjaciel nie mógł na to nic poradzić, straszne.
Nowe miejsce, nowe życie zobaczymy, co z tego wyniknie, kogo też spotka w tym nowym świecie :) I czy uda jej się pogodzić z faktem, że już nigdy nie zobaczy ojca, a jej mama próbuje sobie ułożyć życie na nowo. Tę właśnie pytania sprawiają, że jeszcze zajrzę na twojego bloga :)
Zapraszam :D
http://say-something-123.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZ góry przepraszam, jeżeli uznasz mój komentarz za dość dosadny albo coś, ale jestem zdania, że lepiej raz, a porządnie skrytykować niżeli sztucznie słodzić. Jeżeli coś napiszę nie zrozumiale, napisz, a rozwieję Twoje wątpliwości.
Zacznijmy od poprawek kosmetycznych: całość czyta się niezbyt przyjemnie, ponieważ tekst nie posiada ani jednego akapitu, przez co wszystko mi się zlewa w jedność. Rób akapity, gdy zaczynasz nową myśl oraz wtedy, gdy zapisujesz dialogi. Dalej mamy brak wyjustowanego tekstu. Nie czyta się przez to łatwiej, ale całość wygląda zgrabniej i z całą pewnością bardziej zachęci potencjalnego czytelnika.
Łatwiej się czyta wspomnienia, jeżeli są jakąś odznaczone, a nie zlewają się z resztą.
Zwroty grzecznościowe piszemy małą literą, to nie jest list.
W niektórych miejscach zjadasz znaki zapytania, np. „Czy naprawdę jej matka pokochała innego faceta”.
Błędnie zapisujesz dialogi, np.:
„- Można? - kobieta nie czekając” – kobieta powinno być wielką literą, ponieważ jest to komentarz narratora, który nie nawiązuje do wypowiedzi.
„Zamyśliłam się tylko. – mruknęła” – po mruknęła kropka jest niepotrzebna, ponieważ komentarz nawiązuje do wypowiedzi.
Robisz błędny ortograficzne:
„- Wiem, ja też nie przepadam za zmianami. Ale obiecuje,” – obięcujĘ. Na końcu „ę”, ponieważ jest to pierwsza osoba, liczby pojedynczej.
Masz wielki problem z powtórzeniami – praktycznie non stop pojawia się powtórzenie „mama”, „tata”, „ojciec” itp. Pracuj nad tym, pisz ze słownikiem.
Przecinki zjadasz równo. Z początku nie było ich wgl., a jak były, to i tak źle wstawione. Dobrze by było, abyś chociaż znała podstawowe zasady interpunkcji. Nie będę Ci tutaj wszystkich wypisywać, bo wystarczy, że wpiszesz to hasło w google i od razu wyskoczy Ci tysiąc stron. Wystarczy chcieć.
Liczby w opowiadaniu zapisujemy słownie, nie cyframi.
Co do treści – szkoda, że nigdzie nie napisałaś, kto to jest Amy (popraw mnie, jeżeli się mylę). Siostra, ciocia? Zgaduję, że siostra po końcowej scenie, ale nie na tym to polega opowiadanie. To nie jest zgadywanka.
Dalej… brak opisów. Nie wiem, jak wygląda dom, jak wyglądają bohaterowie. Może to początek, ale chociaż jakiś zarys, cokolwiek.
Z zachowania podoba mi się mama, Elizabet, która stara się dotrzeć do córki. Widać, że jej zależy. Reszta postaci jest dla mnie nijaka. No może jeszcze główna bohaterka – waha się, jest niepewna. Nie ma wyrazistych cech, dlatego nawet nie weszła mi do głowy, nie znam jej imienia, bo wydaję mi się mało znacząca.
Z całego rozdziału najlepszy był moment, w którym opisałaś jak mąż Elizabeth zginął. Chyba właśnie ten fragment daję mi powód, aby powiedzieć, że nie jest tragicznie, ale jeszcze dużo pracy przed tobą. Pisz, pisz, a będzie coraz lepiej. Pamiętaj o opisach wszelakiej maści. Mam nadzieję, że Cię nie zniechęciłam do pisania, a tylko dałam Ci motywacje do pracy.
Pozdrawiam
Rozdział przeczytany, dogłębnie opisany przez mój umysł i teraz czas ci to powiedzieć.
OdpowiedzUsuńRozdział podoba mi się ,, jako tako". Już koleżanka powyżej opisała wszystko to, co i ja zauważyłam. Musisz popracować nad swoim polskim, bądź przed opublikowaniem, czytaj rozdział jeszcze raz poszukując ewentualnych poprawek, błędów itp. Ale sam rozdział w sobie coś ma. Mama- Kobieta złotego serca, którą powinno się po nogach całować za to, że jest i stara się nam pomóc i właśnie matka Elizabeth taka jest. Trochę przypomina moja mamę, która cenie nad życie (4- kę dzieci sama wychowała).
No to dopiero początek. Mam nadzieje że te słowa powinny wbić ci się do głowy na zawsze, co zmotywuje cie do dalszego pisania i naprawiania błędów ^^
No cóż nie wiem czy do spamu zaglądasz wiec śmiało napisze to tu, a dotyczy to nowego, dawno oczekiwanego rozdziału! No wiec pojawił się już na blogu!
Jak znajdziesz chwile to zapraszam
Between-the-immortality-and-destiny.blogspot.de
Zapraszam serdecznie na rozdział pierwszy. :)
OdpowiedzUsuńhttp://say-something-123.blogspot.com/