poniedziałek, 17 lutego 2014

Prolog.

Biegła przed siebie. Dym unosił się wysoko. Po chwili wiedziała już czyj dom płonie. Dobiegła do swojej ulicy, stanęła na krzyżówce i patrzyła na swój płonący dom. Jęzory ognia wyłaniały się co chwila z okien.  Ludzie stali na  przeciwko, ale nikt się nie ruszał. byli jak w transie. Nikt nawet nie mrugał powiekami. Spojrzała ponownie na dom. Jak mogli tak stać? Wiedziała, że w domu jest mama i Amy. Wściekła ruszyła w sam środek piekła, żeby tylko ocalić swoją rodzinę. Nikt nie starał się jej zatrzymać. Wpadła do domu, ostry dym zaparł jej dech w piersiach. Z przerażeniem próbowała złapać powietrze, lecz zdała sobie sprawę, że nic to nie da. Nie ma tutaj nawet odrobiny czystego powietrza. Biegała po wszystkich pomieszczeniach szukając rodziny. Krzyczała, wołała, lecz nikt się nie odzywał. Oczy zaszły jej łzami, widziała jeszcze mniej niż przed chwilą. Wbiegła po schodach na górę, zaczęła wbiegać do wszystkich pokoi po kolei. Nikogo nie było. Po chwili usłyszała za plecami ogłuszający pisk. Amy! Szybko ruszyła w stronę pomieszczenia od którego dobiegał krzyk dziecka. Była u siebie w domu, mimo to nie wiedziała gdzie jest i gdzie jest pokój siostry. Biegła przed siebie, a korytarz wydawał się mieć parę kilometrów. Gdy dobiegła do odpowiednich drzwi, otworzyła je mocnym kopnięciem. Jak mogła wcześniej nie zajrzeć do tego pokoju? Gdy drzwi się otworzyły z trudem powstrzymała wymioty. Na środku pokoju leżały spalone zwłoki siostry. Po całym jej ciele tańcowały płomienie. Migotały na wszystkie strony, tuląc siostrę do wiecznego snu. Kolejny pisk. Zrozumiała, że to nie te drzwi. To muszą być zwłoki matki, bądź starszej siostry. Umysł płatał jej figle. Całkowicie straciła orientację. Nie wiedziała skąd przyszła. Jak wyciągnie siostrę z domu skoro nie wiedziała którędy uciekać? Słyszała w oddali wycie syren strażackich. Wiedziała, że zaraz jej ojciec przybędzie jej z pomocą. Duszący kaszel wydarł się jej z piersi. Płuca paliły ją żywym ogniem. Znowu krzyk. Ruszyła do kolejnych drzwi, tym razem w stronę z której przed chwilą przybiegła. Po chwili stała w drzwiach. Futryny płonęły, panele w pokoju również. Wyglądało to jak wrota do piekieł. Na samym środku pokoju stała Amy. Krzyczała. Stała bez ruchu, patrzyła niebieskimi oczami na siostrę i krzyczała, co chwilę próbując wykrzyczeć jakieś niezrozumiałe słowa. Ogień tańczył w ogół jej twarzyczki. Jęzory ognia lizały jej ciało. Wyglądały niewinnie, jakby głaskały dziewczynę po rękach i nogach. Chwilę później drobna blondyneczka zamieniła się w żywą pochodnie. Dziewczyna chciała krzyczeć, widząc płonącą młodszą siostrę, lecz duszący dym nie pozwalał na wydobycie się z jej gardła choćby maleńki pisk. Dziewczyna chciała uciekać z domu, odwróciła się w stronę korytarza. Cały płoną. Chciała biec, lecz potknęła się o płonące zwłoki, które pojawiły się nagle. Upadła. Ogień palił jej ciało i policzki, z włosów została tylko kupka popiołu. Ból był rozdzierający. Spojrzała wzdłuż korytarza. Tato! Jej tato! Stoi tam, na końcu korytarza! Zaraz ją uratuje! Stai naprzeciwko niej kilka metrów dalej! Zaraz wyciągnie ją z tego piekła! Wyciągnęła rękę ku niemu, lecz on się nie ruszył. Stał i patrzył się na płonącą żywcem córkę. Po chwili uśmiechnął się tylko i ruszył w stronę wyjścia. Dziewczyna wołała go, krzyczała, prosiła o pomoc, a on tylko odpowiedział - Ty tu zostajesz. Nie możesz iść ze mną. Dasz sobie radę, bądź silna. Dziewczyna zaczęła czołgać się w jego stronę prosząc i błagając o pomoc, lecz on zniknął tak samo szybko jak się pojawił. Po chwili coś ją obrócił na plecy. Spojrzała na postać, cała płonęła. To jej matka! Poznała ją po oczach! Trzymała ją za ramiona i potrząsała nią. Dziewczyna zaczęła krzyczeć, zacisnęła mocno powieki, krzyczała, ból rozdzierał jej płuca, a ona tylko krzyczała. Wiedziała, że to koniec. Nie mogła zrozumieć, dlaczego jej ojciec jej nie pomógł, dlaczego zostawił ją w płonącym domu?
-Melanie, otwórz oczy! - silne ramiona wciąż ją ściskały. Nie chciała otwierać oczu, nie chciała patrzeć na spaloną twarz matki. Poczuła silny uścisk na ramionach. Był inny niż poprzedni.
-Melanie otwórz oczy! - inny uścisk, inny głos, męski, ale nie jej ojca. Wystraszyła się jeszcze bardziej. Zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej. - Melanie obudź się, to tylko sen! Melanie to tylko zły sen!